O programie 18. Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Organowej i Kameralnej w Zakopanem rozmawiamy z Rafałem Monitą, dyrektorem artystycznym tegorocznej edycji. Wywiad przeprowadziliśmy w sobotę 4 sierpnia, tuż przed piątym koncertem pt. "Organy na cztery ręce".

KD: Za nami cztery festiwalowe koncerty. To dobry moment, by podsumować te dotychczasowe. Koncerty, które w jakiś sposób pokazały koncepcję tegorocznej edycji. Festiwal zaczął się od polskiej muzyki skrzypcowej, następnie melomani wysłuchali dzieł kompozytorów europejskich, zaś trzeci koncert to muzyka, którą Katarzyna Wiwer określiła mianem pomostu między Europą, a Ameryką Łacińską . Czwarty to z kolei jeszcze coś innego; muzyka Chopina zagrana m.in. na instrumentach z różnych stron świata. Czy Pańską intencją było od początku ukazanie takiego bardzo szerokiego spojrzenia na muzykę?

RM: Myślę, że tak. Taki był zamysł w tym roku, żeby spojrzeć na muzykę szeroko, nie zawężając tego spojrzenia wyłącznie do muzyki organowej. Można oczywiście trzymać się jednej stylistyki aż do tego stopnia, żeby zagrać np. wszystkie kwartety Beethovena, ale to byłoby nie do strawienia, szczególnie w przypadku festiwalu letniego. Piękna muzyka, ale nie w takiej dawce. A tutaj rzeczywiście każdy koncert jest inny. Różnorodność jest atutem. Myślę, że chodzi też o to, by do każdego dotrzeć. Nie sądzę, żeby turyści siedzieli całe sześć tygodni w Zakopanem, ale ważne też, by skorzystali z tego festiwalu zakopiańczycy, bo przecież festiwal również im jest dedykowany. Mogą w ciągu tych sześciu koncertów spojrzeć w różne oblicza muzyki. Od tej starszej, np. renesansowej podczas występu Krakowskiego Kwartetu Puzonowego, poprzez muzykę wokalno-instrumentalną i zupełnie nowe brzmienia barokowej Ameryki Łacińskiej, aż po występ Marii Pomianowskiej, który mieści się już gdzieś blisko nurtu etno. To zupełnie innego rodzaju muzyka, ale dlaczego nie miałaby pasować akurat tutaj? Bo Chopina każdy zna i w tych utworach można go rozpoznać, choć barwy i instrumentarium były zupełnie inne. Ale jednocześnie zbliżone też do tego, co sam Chopin mógł usłyszeć grane przed kapele gdzieś na Mazowszu. Natomiast dziś znowu powrócimy do muzyki organowej. Tak więc rzeczywiście jest różnorodnie. Wierzę, że ta różnorodność jest naszym wyróżnikiem. Nie skupiamy się na jednym stylu, np. Szymanowskim czy Karłowiczu, którzy kojarzeni są z Zakopanem. Pokazujemy szersze tło. Dawne i współczesne, poszukujemy też różnych stylów.

Czyli rozumiem, że równie ważne było dla Pana dotarcie do różnego odbiorcy. Nie tylko typowego melomana.

RM: Będąc w takim mieście jak Zakopane trudno robić festiwal przeznaczony tylko dla „typowego” melomana, szczególnie, tak jak już mówiłem, w czasie letnim. Musieliśmy to jakoś wypośrodkować i myślę, że pomysł jest dobry. Niekoniecznie na zasadzie: dla każdego coś miłego, bo to jest pejoratywne określenie. Ale wierzę, że każdemu ten festiwal może się spodobać.

KD: Wróćmy na chwilę do koncertu Marii Pomianowskiej. To artystka, która pokazała dzieła Chopina w zupełnie nowym świetle. Okazuje się, że ta muzyka, która tak bardzo kojarzy nam się z polskością może funkcjonować w zdecydowanie szerszym kontekście, zagrana np. na instrumentach z innych stron świata. Czy to jest coś, co moglibyśmy nazwać rewolucją w spojrzeniu na muzykę klasyczną?

Kto wie? Maria Pomianowska podróżuje po całym świecie i zbiera doświadczenia innych kultur, a jednocześnie konfrontuje je z tradycjami polskimi, m.in. polskiej muzyki ludowej. I doskonale wie, jak Chopina umieścić w kontekście koreańskim, japońskim czy indyjskim. Myślę, że dzięki temu, iż poznała tamte kultury, inne instrumenty i inne brzmienia. Choć warto zauważyć, że można w tych instrumentach znaleźć pewne podobieństwa. Te stare, archaiczne instrumenty, jak choćby duduk, który zagrał podczas koncertu na Olczy, to jest cały czas poszukiwanie brzmienia wyczarowanego z kawałka drewna. Przykładowo, gdy człowiek pierwotny odkrywał różne brzmienia, to one na całym świecie były podobne. Rozwinęły się w różnym kierunku jako efekt rozwoju cywilizacji, kultury europejskiej, azjatyckiej etc. Ale źródło jest cały czas to samo. Chopin też szukał takiego źródła, bywał w karczmach, był zapraszany na wesela, również jako muzyk, by poznawać nowe brzmienia, nowe melodie. Później te melodie – z czego nawet nie zdajemy sobie sprawy – po prostu wykorzystywał. Nawet Bach również korzystał z ówczesnej muzyki popularnej, melodii z karczmy, pieśni weselnych i później wkomponował je np. do kantat, którymi się dzisiaj zachwycamy. Niemcy, którzy są w swojej kulturze lepiej obeznani, być może rozpoznają w nich jakieś motywy z Turyngii czy Saksonii. Warto również dziś pokazać, że to nie jest muzyka, stworzona w stu procentach w wyobraźni Chopina. Te ludowe inspiracje zostały przetrawione i przetworzone przez jego własną wrażliwość, wrażliwość niezwykłego artysty. Teraz, słysząc tę muzykę w wykonaniu takiego zespołu jak Pomianowska z przyjaciółmi, możemy sobie wyobrazić, że właśnie tę melodię mogła grać jakaś mazowiecka kapela, a Chopin to usłyszał i zapisał, lecz w zupełnie inny sposób. To jest cały czas poszukiwanie źródeł. Muzyka etniczna, ale zagrana na festiwalu muzyki organowej i kameralnej. Pasuje, uważam, jak ulał.

KD: Wspomina Pan o różnych stylach w muzyce. Oczywiście tym tematem przewodnim jest muzyka klasyczna, ale pojawił się w naszej rozmowie wątek muzyki ludowej, etnicznej. Czy dla Pana jako znawcy (w domyśle: osoby z wykształceniem muzycznym) takie podziały w muzyce mają dzisiaj znaczenie? Czy one są ważne w spojrzeniu na muzykę?

RM: Są istotne, bo wiadomo, że inaczej się odbiera muzykę etniczną w kontekście choćby rozmowy o Chopinie. Ale inaczej go widzimy patrząc pod kątem pianistycznym. Cały czas wracam tu do poprzedniej myśli, że warto znać tło. Ja często opowiadam podczas koncertów jakąś anegdotę o kompozytorze czy danej epoce, żeby słuchaczom nakreślić kontekst. To wszystko jest ważne, kontekst kulturowy, niekiedy społeczny, historyczny. Czasem chcę również powiedzieć, dlaczego dany koncert odbywa się w tym konkretnym kościele. Choćby po to, by zakopiańczykom czy turystom jakoś tę muzykę osadzić. Bo to nie jest muzyka, która przyjechała i po prostu wyjedzie. Ona zostanie w naszych głowach, także w połączeniu z konkretnym miejscem.

KD: Czyli istotne jest nakreślenie z jak wielu inspiracji muzyka może wyrastać?

RM: Tak, choć nie zawsze sobie z tego zdajemy sprawę. Muzyka współczesna też nie jest z księżyca. Nie odejdziemy nigdy od korzeni w muzyce czy sztuce i w samym życiu przecież też nie. To tak, jak z architekturą – jeśli nie wiąże się w jakiś spoób z przeszłością, będzie tworem sztucznym, niezrozumiałym.

KD: Pomówmy chwilę o dwóch ostatnich koncertach; 4 sierpnia bardzo oczekiwana muzyka organowa, a 11 sierpnia zwieńczenie 18. edycji festiwalu. Pieśni polskie i muzyka klasyczna w wersji wokalnej, ale widziałam w programie, że pojawią się również standardy muzyki rozrywkowej.

RM: Elementy polskie przewijają się w tym roku ze względu na 100-lecie niepodległości. Myślę, że my, Polacy wciąż zbyt mało znamy muzykę polską. I tutaj przypomina mi się książka z połowy XX wieku pt. „Najpiękniejsza ze wszystkich jest muzyka polska” Józefa Reissa – teza może jednak nieco przesadzona, ale dobrze jest znać i czuć piękno muzyki polskiej. Bez tego przecież nie zrozumiemy muzyki europejskiej ani samych siebie. Z drugiej strony wciąż mamy kompleksy w wielu dziedzinach. Ale w sztuce, a szczególnie w muzyce nie musimy ich mieć. Szymanowski czy Karłowicz (także w kontekście Zakopanego) to są dwa filary muzyczne. Postaci, na których opiera się muzyka współczesna. Penderecki czy Kilar zawsze będą postrzegani w kontekście wcześniej żyjących kompozytorów. Oni od nich daleko odbiegli, ale cały czas jest to linia Chopin-Szymanowski-Penderecki. Wracając jednak do koncertu finałowego – będzie to koncert bez instrumentów. Męski sekstet wokalny Affabre concinui, który w skali Polski jest ewenementem. Świetny zespół, który ma znakomitą renomę. Cieszę się, że udało się ich zaprosić do Zakopanego i to właśnie na finał. Mam nadzieję, że będzie to ciekawe zakończenie festiwalu. Muzyka rozrywkowa o tyle, że będą tam przeboje Warsa i Fogga. Melodie, które wszyscy doskonale znają. I tutaj wracam do tego, co powiedziałem o Bachu i jego kompozycjach. Dopiero kontekst nadał im specyficzny charakter – umiejscowienie ich w kantatach kościelnych czy też częściach mszy. Tak samo te piosenki. Posłuchajmy w jaki sposób zaśpiewa je akurat ten zespół. Bo oczywiście to nie będzie tylko sama linia melodyczna, zaistnieje ona w atrakcyjnej dla ucha harmonii, stworzonej przez współbrzmienie głosów wokalnych.

KD: Czy takie szerokie spojrzenie na muzykę – pokazanie z jak wielu inspiracji może wyrastać – to odzwierciedlenie Pańskich własnych fascynacji muzycznych?

RM: Tegoroczny festiwal ktoś inny zrobiłby w zupełnie inny sposób. Ja mając taką wiedzę, takie emocje, takie doświadczenie, taką wizję, postanowiłem, żeby to szło w takim kierunku. Chodziło mi o to, by pokazać różne oblicza muzyki. Muzyka organowa sama w sobie na kilku koncertach pod rząd, mimo że jest piękna, to może być dla niektórych nieco nużąca. Z drugiej strony festiwali typowo organowych jest bardzo wiele. A tutaj chodziło o to, by ten festiwal był atrakcyjny dla Zakopanego. Mam nadzieję, że wielu osobom udało się przy tej okazji coś odkryć dla siebie, bo festiwal ma też w pewnej mierze rolę edukacyjną. Ten dzisiejszy koncert (4.08) też jest, mam nadzieję, nietuzinkowy, bo posłuchamy muzyki granej na organach na cztery ręce. Do tego mamy dobry instrument z przełomu XIX i XX wieku, organy Riegera. Najlepszy tego rodzaju instrument koncertowy w Zakopanem. W dodatku postanowiliśmy skorzystać z literatury nie Bachowskiej. To jest też pokazywanie nieco innych furtek. Ktoś usłyszy takie utwory i być może zainteresuje się również innymi kompozytorami.

KD: Żyjemy w świecie, który błyskawicznie się zmienia. Te zmiany dotyczą również sposobu postrzegania sztuki, a tym samym muzyki. Mam wrażenie, że, w ogólnym rozrachunku dominuje bardzo komercyjne potrzeganie dóbr kultury. Jak w tym zmieniającym się świecie propagować muzykę klasyczną? A może zapytam też inaczej: czy to jest większe wyzwanie niż kiedyś?

RM: Festiwale robię dopiero od 11 lat więc to jest dla mnie zbyt krótka perspektywa. Nie wiem jak było kiedyś. Mam ambicję, by tę muzykę dobrze prezentować. Czy łatwo czy trudno? – myślę, że publiczność zawsze jest zainteresowana. To widać po koncertach. Organizator często się zastanawia, czy publiczność będzie chciała takiej muzyki wysłuchać. Tutaj, w Zakopanem widać, że chce. Cieszy pełen kościół na Krzeptówkach, duża publiczność na Olczy, mimo odległości od centrum Zakopanego. Trzeba jedynie, mówiąc językiem marketingu, mieć produkt bardzo dobrej jakości, dobrze oprawiony, zaprezentowany i dobrze promowany. Do Zakopanego również przyjeżdżają ludzie, którzy szukają dobrej muzyki. To nie tylko klienci muzyki popularnej czy też muzyki góralskiej w różnym wykonaniu, ale również ci, którzy wybiorą się do nas czy też na inne koncerty muzyki klasycznej. Jest w czym wybierać i myślę, że publiczność zawsze będzie. Być może to się zmieni za sto lat, ale nie będziemy już tego świadkami. Na razie róbmy to, co umiemy i to, co kochamy. Pokazujmy to, co ludziom się może spodobać i wpłynąć na ich wybory estetyczne czy spojrzenie na świat. Bo muzyka i kultura zmienia obyczaje i im jej więcej, tym lepiej. Ważne, by takie festiwale były nietuzinkowe i żeby impreza w Zakopanem miała w sobie to coś, co odróżnia ją od innych. I jednocześnie, żeby, na tle całego kraju, była świeżym spojrzeniem na muzykę organową i kameralną. Bo to również było naszą ambicją. Nie mamy w Zakopanem organów typu Gdańsk-Oliwa czy Kamień Pomorski, ale pokazujmy to, co mamy, w takim kontekście muzycznym, który pozwoli naszemu festiwalowi zaistnieć w tak atrakcyjnej formie jak w tym roku.

Rozmawiała Kinga Dyndowicz , 04.08.2018

Rafał Monita jest teoretykiem muzyki, wydawcą, menadżerem kultury, absolwentem Akademii Muzycznej w Łodzi oraz studiów podyplomowych na Uniwerytecie Jagiellońskim (Zarządzanie Kulturą) i w Wyższej Szkole Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera (Public Relations) w Krakowie. W 2006 r. Założył Oficynę Wydawniczą Astraia, której celem jest propagowanie wartościowej literatury i przedsięwzięć kulturalnych oraz promocja muzyki.


Organizatorami 18. Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Organowej i Kameralnej są Miasto Zakopane – Burmistrz Miasta Zakopane Leszek Dorula i Zakopiańskie Centrum Kultury. Partnerami wydarzenia - Kościół Św. Krzyża, Kościół Św. Jana Apostoła i Ewangelisty, Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej, Sanktuarium Najświętszej Rodziny oraz Sanktuarium Matki Boskiej Objawiającej Cudowny Medalik, a także Miejska Galeria Sztuki i Polskie Tatry S.A.

Patronat medialny nad wydarzeniem objęły: Dwójka-Program 2 Polskiego Radia, Radio Kraków, TVP 3 Kraków, Tygodnik Podhalański i Gość Niedzielny.